ARTYKUŁY

BYŁO SUPER !  (6 sierpnia 2002)

 

Z JERZYM OWSIAKIEM, szefem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, organizatorem Przystanku Woodstock w Żarach, rozmawia Piotr Kalinowski

 

W jednej ze stacji radiowych o Przystanku Woodstock mówiono Przystanek Wódstock...

- Są dziennikarze, którzy chcą nas obśmiać. Cytowałem nawet ze sceny "Nasz Dziennik". Radziłem, aby młodzi dokładnie dowiadywali się, skąd jest dziennikarz, który chce z nimi rozmawiać lub ich fotorgafować. "Festiwal Wódstock", "Przystanek Butelka" - cóż, pisać można wszystko. 300 tys. młodych ludzi przyjechało do Żar m.in. dlatego, że w komercyjnym radiu takiej muzyki nigdy nie usłyszy. Za to pierwsza wiadomość Radia RMF FM brzmiała: rozpoczął się Przystanek Woodstock, są już pierwsze ofiary. Przed chwilą rozmawiałem z komendantem policji w Gorzowie Wielkopolskim, który powiedział, że była to jedyna ofiara! Nikt inny nie ucierpiał. A przecież w takim tłumie wszystko może się zdarzyć. Dziennikarze szukają krwi.

 

Tegoroczny festiwal był chyba wyjątkowy.

- Takiej imprezy jeszcze nie było! Zarówno pod względem organizacyjnym, artystycznym, jak i emocjonalnym. To pierwszy festiwal, na którym nie straciłem głosu! A dzieje się tak zawsze, kiedy się stresuję. Wszyscy przyjęli nasze zasady, którymi są miłość, przyjaźń i muzyka. Towarzyszą temu hasła: stop przemocy i stop narkotykom.

 

Ale narkotyki jednak były.

- Nie ma w Polsce miejsca bez narkotyków. Tylko podczas Przystanku Woodstock o narkotykach mówimy, ludzie zgłaszają się do poradni, podpisują deklaracje i - przede wszystkim - pomagają wyłapywać dilerów!

 

A jak ocenia pan stronę artystyczną?

- Ziścił się cud. Marzyłem o tym, aby na Woodstock wystąpiła orkiestra. I tak się stało. 100 osób "zamontowaliśmy" na scenie w ciągu 20 minut. Normalnie trwa to kilka godzin. Przed orkiestrą grał Sweet Noise, który jest bardzo ciężkim gatunkowo zespołem. To dwa różne światy. Kiedy orkiestra grała hymn, przeszły nam po plecach ciarki. 300-tysięczny tłum śpiewał. Ludzie płakali. Później było "Bolero" Ravela. Okazało się, że to superrockowy numer. W połowie wszyscy zaczęli klaskać, wpadli w trans. Ważny był także koncert Die Toten Hosen, gwiazdy formatu międzynarodowego. Wokalista powiedział mi, że przez 20 lat nie uczestniczył w takiej imprezie.

 

Przystanek Woodstock to nie tylko muzyka...

- Mogliśmy sobie ze sceny powiedzieć parę rzeczy. W skołatanej Polsce, pełnej ducha walki wszystkich ze wszystkimi, to było coś normalnego. Woodstock to jedyna impreza rockowa, gdzie tak dobrze układa się współpraca z policją. Po raz pierwszy namówiłem funkcjonariuszy do wystawienia miasteczka policyjnego. Ludzie fotografowali się z atrapą antyterrorysty. Wreszcie do naszych zasad dostosował się Przystanek Jezus, który koegzystował w Pokojową Wioską Kriszny. Według mnie to był cud.

 

Czy można już zapraszać do Żar na przyszły rok?

- Jeszcze nie, trwają pertraktacje z miastem. Jeśli nie pomoże nam finansowo, mogą być kłopoty. Tegoroczny Przystanek kosztował nas 1,3 mln zł. To były pieniądze fundacyjne, z marketingu. Chcielibyśmy, aby Żary dołożyły ok. 300 tys. Nie chcemy drugi raz robić tego samego, chcemy wydarzenia!

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Trybuna, 6 sierpnia 2002

<<< WSTECZ