Do
Lubomierza zapraszają napisy "Sami swoi" obok drogowskazów. Do Żar
nie zaprasza ani jeden napis "Przystanek Woodstock".
Największa
impreza rockowa w Polsce, nie jest najlepiej wykorzystana w promocji miasta.
Dlaczego?
- Tak, zgadzam się z tym i jest to nasza wina, władz miejskich - mówi Roman
Pogorzelec, burmistrz Żar - trochę jakby się wstydzimy Przystanku. Z jednej
strony chcemy, żeby on był, ale nie możemy się zdecydować na decyzję o
zawarciu umowy na dłuższy okres czasu. Takie jest stanowisko radnych.
W ubiegłym roku trzeba było walczyć o imprezę i na to poszła cała
energia. Każdego roku jest zresztą podobnie. Nie wiemy czy będzie w następnym.
Uniemożliwia to zaplanowanie i przeprowadzenie długofalowego programu
promocyjnego. Gdyby podpisano chociaż intencję współpracy, można wówczas
pokusić się o partnerstwo we współpracy z organizatorami.
Miasto jedynie wydzierżawia Fundacji teren, samo nie występuje jako
organizator, a powinno mieć też swój udział w imprezie. Ponosząc nakłady
można by liczyć na większe korzyści. Poddałem w tym roku do przemyślenia
w Żarskim Domu Kultury by wymyślono maskotkę, emblemat, który byłby
kojarzony z Żarami jako miejscem Przystanku Woodstock. Można by to postawić
przy wjeździe do miasta - mówi burmistrz. Na bazie takiej imprezy można
stworzyć cały przemysł.
Nie wiadomo jak długo Przystanek będzie jeszcze gościł w Żarach.
jop
Gazeta Regionalna, tygodnik, nr 27 (67), str. 9, 19 lipca 2002