ARTYKUŁY

GANIAMY DILERÓW (27 lipca 2002)

 

Rozmowa z Jerzym Owsiakiem, szefem Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy

 

- Za kilka dni w Żarach kolejny koncert dla ponad 100 tysięcy ludzi i znów bez płotów...

 

- Płoty rozdzielają, ktoś musi przy nich stać. A to ludzie są najlepszym wyznacznikiem tego, gdzie chcą się bawić. Ostatnio oglądałem duży reportaż z jednego z angielskich festiwali: wszystko otoczone niemalże murem berlińskim i jeszcze drut kolczasty na górze, żeby nikt nie śmiał wejść bez biletu. A u nas od początku bez płotów. Przyzwyczailiśmy do tego ludzi.

 

- W tym roku grupa Sweet Noise szykuje premierę swojej najnowszej płyty właśnie na żarskim koncercie. Najbardziej znane zespoły same garną się na przystankową scenę?

 

- Zasady gry są niezmienne. Chcesz zagrać - przyślij płytę. Posłuchamy, zobaczymy. Wymaga to trochę pokory, a spotkałem się z muzykami, którzy tą naszą procedurą byli wręcz oburzeni.

 

- Dostaliście 430 płyt, mieliście z czego wybierać.

 

- I co z tego? Z polską muzyką nie dzieje się najlepiej. 75 procent z tych 430 płyt to kopia tego wszystkiego, co się słyszy na stacjach telewizyjnych MTV czy VIVA. Dlatego jak na nadesłanych płytach usłyszymy jakiś akordeon, zaraz nadstawiamy ucha.

 

- Ale niektóre zespoły już się na Przystanku zadomowiły, np. Raz Dwa Trzy.

 

- Są takie kapele, które nam się szalenie podobają. Jak tylko przyślą nam płytę, zaraz do nich dzwonimy z zaproszeniem. Sweet Noise przyjedzie z 27-osobową ekipą techniczną i wiem, że zrobią nam duże widowisko. Zespół Hey właśnie rok temu na Woodstocku odświeżył się w pamięci fanów i zobaczył, ilu ich ma. Myślę, że w tym roku Hey już nie będzie tak sparaliżowany widokiem tysięcy ludzi pod sceną... A w kwestii technicznej, mamy zupełnie nową scenę i wszystko jest przygotowane na wielkie wydarzenia muzyczne. Teraz szukamy takiego impulsu - być może będzie nim występ Die Toten Hosen - który pchnie ten koncert w świat i inne gwiazdy będą chciały u nas wystąpić, podobnie jak Niemcy, przyjeżdżając na własny koszt.

 

- Ile kosztuje impreza?

 

- Fundacja WOŚP wyda na Przystanek Woodstock 1,3 mln zł. Te pieniądze mamy prawo wziąć z naszych środków przeznaczonych na marketing. Za to jest scena, światła, krany, woda, światło, energia. Ze stoisk na Przystanku mamy 100 tys. zł. 20 tys. zł wpłacił - po raz pierwszy - Kronopol. To są pieniądze, które dostajemy z zewnątrz i bardzo się z nich cieszymy. Impreza nie jest jakaś ciemna, nikt tu nie robi dziwnych interesów. Zgłaszają się do nas instytucje pozarządowe. Recal skupuje puszki, miasto zbiera plastikowe butelki. To jest koncert, z którego wszyscy możemy być dumni. My Polacy, którzy potrafimy zrobić bałagan w pustym pokoju, nagle naszymi siłami robimy takie przedsięwzięcie.

 

- Rok temu ujawniły się komitety, grupy, które nie chciały być dumne z Woodstocku.

 

- I kosztowało nas to strasznie dużo nerwów. Oto nagle powstały komitety składające się z mieszkańców Żar, których nikt w Żarach nie znał. Wydawało mi się to tak paranoiczne, że w ratuszu publicznie wylałem całą swoją złość na gościa, który mi tam czytał jakiś swój manifest. Ten tekst był pełen zakłamania, fałszu, naciągactwa... Ale z drugiej strony mówiliśmy sobie jedno: róbmy swoje. Ocenią nas ludzie, którzy chcą na Przystanek przyjechać. Gdyby mieszkańcy Żar, ci prawdziwi, zaczęli pisac listy protestacyjne, to przecież nie jesteśmy z Marsa i byśmy się zastanowili, że może robimy coś niedobrze. A pilnujemy pewnych zasad. Nie krępujemy się powiedzieć komuś: stary, stop! Przesadzasz. Nie krępujemy się napisać do Przystanku Jezus, że skoro już tak zmienili front do Przystanku Woodstock (z czego się bardzo cieszymy!), żeby jeszcze na swoich stronach internetowych potrafili zauważyć, że Przystanek Jezus jest na Przystanku Woodstock. Nie tolerujemy handlu na lewo, ganiamy dilerów.

 

- W tym roku na Przystanku za deklarację o abstynencji z 50. podpisami będzie można dostać koszulkę "Nie zalewam".

 

- To pomysł Jurka Rządzkiego i jego poradni z Zielonej Góry. Jak rok temu rozstawił się ze swoim namiotem obok stanowiska antynarkotykowej Familii, to się bałem, że będą do niego dwuznaczne uwagi od ludzi. A okazało się, że dużo ludzi z tej poradni skorzystało. Alkohol jest problemem młodych ludzi i od tego nie uciekamy. Tym bardziej, że sprzedajemy na koncercie piwo. Rok temu policja nie zanotowała ani jednego przypadku sprzedaży piwa nieletniemu. Robiliśmy zakupy kontrolowane: wysyłaliśmy po piwo młodzież, która wracała z niczym. Wierzę w to, że Jurek Rządzki rozda sporo koszulek i podpisy pod deklaracjami będą składane szczerze. Będę mówił ze sceny: przeżyjcie jak najbardziej trzeźwo ten Przystanek, żeby nie uronić żadnej chwili.

 

- Zostajecie w Żarach do końca świata i o jeden dzień dłużej?

 

- To trudna sprawa. Powiedzieliśmy kiedyś w Żarach, że chcemy tu ściągnąć gwiazdę. I mamy Die Toten Hosen. Nakręcimy też w najnowocześniejszej technice cyfrowej 100-minutowy film o Przystanku. Może pójdzie w świat. Żary pięć razy będą wchodziły na żywo w TVP. Mamy w mieście wielu przyjaciół, burmistrz jest nam niezwykle życzliwy... A z drugiej strony musimy zapłacić 20 tys. zł za rozebranie i potem skręcenie barierek przy ul. Wapiennej. Musimy zapłacić za to i za tamto. A my możemy wydać na imprezę 1,3 mln zł, koniec, kropka. Jeżeli nadal nie znajdziemy w Żarach zrozumienia, że każda złotówka wprowadzona na Przystanek zwraca się dwu- czy czterokrotnie, będziemy szukali innego miejsca.

 

- Dziękuję.

 

Zdzisław Haczek
Gazeta Lubuska, wydanie AB, nr 174 (15.489), str. 11, 27,28 lipca 2002

<<< WSTECZ