|
ARTYKUŁY |
LICZENIE NA SIEBIE (6 sierpnia 2002)
Różnice w obliczeniach uczestników Przystanku Woodstock wynoszą znacznie ponad 100 tys. Skala błędu sięga zatem miasta wielkości Gorzowa Wlkp. lub Zielonej Góry.
W prasie można znaleźć informację, że na Przystanku Woodstock 2002 bawiło się 100 tys. lub 250 tys. ludzi. Organizatorzy mówią nawet o blisko 300 tys., policjanci naliczyli około 200 tys. Przeciwnicy tej imprezy zaniżają liczbę woodstockowiczów do około 100 tys. Przypomina to dawne dyskusje wokół relacji z pochodów pierwszomajowych, ale wtedy chodziło o tło polityczne.
Bez
złej woli Organizatorzy przeliczyli ludność namiotowej wioski, zapytali także szczecińskich kolejarzy, którzy uważają, że przywieźli na Woodstock około 150 tys. ludzi. Dodali do tego zmotoryzowanych i mieszkańców okolicznych miejscowości. Wyszło około 300 tys. uczestników. Jeden z organizatorów koncertu Bogdan Waszkiewicz uważa, że zaniżanie liczby jego uczestników to raczej sprawa nieuwagi, a nie złej woli. - Ktoś zdobył informację w czwartek i później ją powielał - tłumaczy B. Waszkiewicz.
Na
oko Zastępca dyrektora Urzędu statystycznego w Zielonej Górze Roman Fedak mówi, że rozbieżności sięgające połowy to zbyt wiele. Statystycy albo posłużyliby się "wizualną" metodą liczenia - ile osób mieści się na hektarze lub kilometrze kwadratowym, albo poprosili wszystkich uczestników o przejście przez bramkę. - Byłem na Woodstocku. Moim zdaniem było tam około 200 tys. osób, ale nie jest to miarodajne obliczenie - zastrzega R. Fedak. - Jako firma nie podjęlibyśmy się zadania obliczeni ilości osób uczestniczących w imprezie tego typu. Należałoby teren ogrodzić, wprowadzić organizację, a to przecież przeczy idei tego niepowtarzalnego koncertu.
Dariusz
Chajewski
|