Od
piątkowego ranka na ulicach małego miasteczka Żary w Lubuskiem szaleją młodzi,
niezbyt czysto ubrani ludzie. Na pobliskie pole namiotowe ciągną istne
karawany nastolatków objuczonych zgrzewkami z piwem. Wielu z nich jest już
pod wpływem alkoholu i narkotyków. To znak, że rozpoczął się VIII
Przystanek Woodstock, impreza organizowana przez Jerzego Owsiaka.
-
Jest tutaj cała masa ludzi będących pod wpływem narkotyków. Ja sama
widziałam wczoraj w namiocie harekrysznowców, jak sobie popalali marihuanę.
To się tutaj zdarza często - powiedziała nam Joanna Kempka, psycholog z
gliwickiego ośrodka dla narkomanów, który na polu namiotowym
"Przystanku Woodstock" otworzył punkt konsultacyjny. - Przychodzą
do nas ludzie porozmawiać. Mówią o tym, że chcą się leczyć, bo są już
zmęczeni ćpaniem. Osób będących pod wpływem narkotyków tutaj nie
brakuje. Zazwyczaj są to ludzie 20- 25-latkowie, ale nie brakuje też
nieletnich. Niestety, gwałtownie obniża się średnia wieku osób zażywających
narkotyki - twierdzi Kempka.
Muzyczna impreza, która ściągnęła ok. 300 tysięcy młodych ludzi z całego
kraju, miała przebiegać pod hasłem "Stop przemocy, stop
narkotykom", ale ta idea, podobnie jak propagowane w broszurkach
reklamowych informacje "o bardzo rygorystycznie przestrzeganym zakazie
sprzedaży alkoholu osobom nieletnim", okazały się tylko czczym hasłem
propagandowym. Już przy wjeździe do Żar, tuż obok pola namiotowego, rzucają
się w oczy wielkie namioty znanych polskich browarów, w których młodzi
ludzie mogą kupić piwo po promocyjnych cenach. Namioty są oznaczone, mimo
zakazu reklamy zewnętrznej alkoholu widocznymi, kolorowymi szyldami z markami
piw. Nikt nie pyta o pełnoletność, nie sprawdza dowodów osobistych. Nie
inaczej jest również w samych Żarach, gdzie młodzież okupuje lokalne
sklepy monopolowe. Niektórzy śpią na ławeczkach, trawnikach czy po prostu
na ulicy. Inni usiłują wyłudzić od przechodniów parę groszy na kolejną
puszkę piwa.
- Kilkakrotnie już dzisiaj zaczepiano mnie i proszono o parę złotych. Raz
ustąpiłam, kiedy dziewczyna może szesnastoletnia mówiła, że chce kupić
sobie bułkę. Później widziałam ją pod sklepem z piwem w ręce - mówi
nam jedna z mieszkanek Żar.
Dla prowadzących sklepy z alkoholem organizowany przez Owsiaka Przystanek
Woodstock to jednak najlepsza okazja do zarobienia. Na szybie jednego ze sklepów
na żarskim deptaku wywieszono olbrzymi szyld "Przystanek na piwo".
Kilkanaście metrów dalej dwie młode dziewczyny siedzą na ulicy, popijając
piwo. Trzymają kartkę z napisanym długopisem hasłem: "szukamy fajnych
chłopaków na wieczór". W pobliskim barze równie młody chłopak próbuje
kupić dwie parówki. Jako zapłatę ofiaruje swój zegarek. Jak się okazuje,
dosłownie przepił już wszystkie pieniądze, jakie wziął ze sobą na
"Przystanek Woodstock". - Głodny jestem - mówi nastolatek.
Do pilnowania porządku na ulicach miasta organizatorzy koncertu wyznaczyli
ponoć 1.000-osobowy Pokojowy Patrol, składający się z młodych ludzi
ubranych w charakterystyczne czerwone koszulki. Jednak nikną oni w tłumie
przyjezdnych i najwyraźniej nie radzą sobie z utrzymaniem porządku.
- Mówiłem przyjezdnym, żeby szli chodnikiem, a nie jezdnią, a oni mi na to
k...a, sp...aj i co miałem zrobić? - żali się jeden z "porządkowych".
Pijanej i będącej pod wpływem narkotyków młodzieży w piątkowe południe
w Żarach nie brakowało. A to dopiero początek. Pociągi ciągle zwożą
nowe rzesze fanów Owsiaka. Prawdziwa "zabawa" dopiero przed nimi.
Wojciech
Wybranowski, Wojciech Olszak, Żary
Nasz Dziennik, nr 180 (1373), 3-4 sierpnia 2002