Młody
człowiek został raniony nożem podczas organizowanego przez Jerzego Owsiaka
Przystanku Woodstock, a kilkunastu uczestników tej imprezy, odbywającej się
ponoć pod hasłem: "Stop przemocy, stop narkotykom", zatrzymała
policja pod zarzutem handlu bądź zażywania narkotyków. Sam Owsiak z kolei
oskarżył naszą redakcję i Radio Maryja o szerzenie nienawiści i
propagowanie faszyzmu. Zażądał zakazania działalności "Naszemu
Dziennikowi". Równie niepokojąca myśl znalazła się w sobotniej
"Rzeczpospolitej", w której Maciej Rybiński napisał: "(...)
można by zmeliorować i odwodnić 'Nasz Dziennik', bo już zanadto
pluszcze". Czyżby to był przypadek, że obaj niemalże w tym samym
czasie formułują takie opinie o nas?
- Uważam, że zarówno Radio Maryja, jak i "Nasz Dziennik" propagują
faszyzm. Ich działalność powinna być zakazana, dlatego nie zezwalam na
obecność ich dziennikarzy na mojej imprezie - krzyczał w bardzo
emocjonalnym wystąpieniu podczas konferencji prasowej Jerzy Owsiak.
Organizatora Przystanku Woodstock, odbywającego się w Żarach już po raz ósmy,
zbulwersowały bowiem publikacje na łamach "Naszego Dziennika", w
których informowaliśmy o powszechnej niemal obecności na tej imprezie
alkoholu i narkotyków. Pisaliśmy o przypadkach wyłudzania pieniędzy, o
sprzedaży alkoholu nieletnim i o marazmie wyznaczonych przez organizatora służb
porządkowych. A prawda - najwyraźniej niewygodna dla Owsiaka, jak mówi
stare przysłowie - w oczy kole.
Piwo
załatwione
Tymczasem po oficjalnym rozpoczęciu festiwalu w piątkowy wieczór
pijanej i będącej pod wpływem narkotyków młodzieży w Żarach przybywało
z minuty na minutę. Do namiotów, w których można było po promocyjnych
cenach kupić piwo, jak również do sklepów w miasteczku tworzyły się
wielometrowe kolejki. I nic dziwnego. Wszak sam Jerzy Owsiak, nieformalny guru
tej młodzieży, otwierając koncert, wołał ze sceny: "O to piwo była
prawdziwa, wielka walka. Na szczęście udało się i piwo jest!".
Jednak to nie tylko piwo było jedynym alkoholem, jaki pili uczestniczący w
Przystanku Woodstock młodzi ludzie. Mimo wprowadzonego w miasteczku
oficjalnego zakazu sprzedaży innych wyrobów alkoholowych poza piwem młodzież
nie miała żadnego problemu z nabyciem taniego wina czy wódki. Nikt również
nie stwarzał większych trudności przy wnoszeniu tego alkoholu na pole
namiotowe. Dziennikarze "Naszego Dziennika" widzieli młodych ludzi
raczących się winem w pobliżu wyznaczonego do pilnowania porządku
"Pokojowego Patrolu", którego członkowie nie interweniowali,
czekając spokojnie, by sprzątnąć puste butelki po winie.
- Tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie - nawoływał ze sceny
wokalista zespołu Carrantuohill, który wcześniej rozpoczął swój koncert
dźwiękami... socjalistycznej "Międzynarodówki".
Kilkanaście metrów dalej młody, może szesnastoletni, już mocno pijany chłopak
wdrapał się kilka metrów nad ziemię na wysoki słup. Ot tak, dla zabawy.
Tu również nikt z "Pokojowego Patrolu" nie interweniował.
Podobnie zresztą jak na widok pijanych nastolatków czy bardzo młodych ludzi
niosących zgrzewki z piwem nie interweniowała policja, a jej funkcjonariusze
po prostu... zatrzymywali ruch drogowy, by właśnie ci młodzi ludzie,
objuczeni alkoholem, mogli bez problemów dotrzeć do swoich namiotów. Widok
grupy młodych ludzi urządzających sobie rajd ulicami miasteczka w
kontenerze na śmieci wywoływał u obserwujących zabawy pijanej młodzieży
salwy śmiechu. Kiedy kończyły się pieniądze na alkohol, młodzież próbowała
zdobywać go w rozmaity sposób. Całe watahy nastolatków krążyły po mieście,
zaczepiając przechodniów i próbując wyłudzić parę groszy pod rozmaitymi
pretekstami, najczęściej tłumacząc, że potrzebują pieniędzy na "bułki".
Na polu namiotowym kilkanaście metrów od części zajmowanej przez uczestników
Przystanku Jezus w dużym sklepowym wózku położył się totalnie pijany młody
mężczyzna trzymający w rękach kartkę: "zbieram na piwo". Na głowę
założył "koronę cierniową" zrobioną właśnie z opróżnionych
wcześniej puszek po piwie.
Ugodzony
nożem
A alkoholu było w bród. Nikt nie przejmował się ograniczeniami w jego
sprzedaży, nic więc dziwnego, że szybko doszło do tragedii. Podczas
wieczornego piątkowego koncertu młody, zaledwie dwudziestoletni człowiek
został ugodzony nożem. Rannego przewieziono do szpitala. Jak się
dowiedzieliśmy, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, a policja
prowadzi postępowanie mające na celu ustalenie sprawców.
Hasło
sobie, rzeczywistość sobie
Równie dostępne jak alkohol były na placu namiotowym i pod sceną
narkotyki. Mimo że cały festiwal odbywać się miał po hasłem: "Stop
przemocy, stop narkotykom", wielu z uczestników Przystanku Woodstock
poubierało się w koszulki z liściem marihuany czy z napisami: "Drugs.
I like it" ("Narkotyki. Lubię je"). Również i w tym wypadku
służby porządkowe nie interweniowały. Nieco skuteczniejsza była tym razem
policja, która w samych Żarach zatrzymała pod zarzutem kradzieży bądź
handlu narkotykami kilkanaście osób. A narkomanów i dilerów narkotyków
nie brakowało. O skali zjawiska może świadczyć choćby fakt, że tylko na
trasie dojazdowej do Przystanku Woodstock w Poznaniu funkcjonariusze policji
zatrzymali... 16 osób, mieszkańców Włocławka w wieku od 17 do 23 lat,
podejrzanych o posiadanie narkotyków. Jak powiedzieli zatrzymani, składając
zeznania, "byli w drodze na Przystanek Woodstock i chcieli skorzystać z
posiadanych środków odurzających".
Wojciech
Wybranowski, Wojciech Olszak, Żary
Zasada "zamknięcia ust" komuś, kto ujawnia niewygodną prawdę,
jest charakterystyczna dla dwóch światów: totalitarnego i kryminalnego. Co
wspólnego z nimi mają "Rzeczpospolita" i Owsiak, których
przewodnim hasłem jest tolerancja? A swoją drogą, wypowiedzi te najlepiej
udowadniają, jak rozumie się w tym przypadku tolerancję...
I jeszcze jedno, otóż w systemie demokratycznym obowiązuje wolność słowa.
Nie oznacza ona jednak swawoli wypowiedzi. W normalnym społeczeństwie nikt
nie ma prawa publicznie oskarżać kogoś o kłamstwo bez przedstawienia dowodów.
I tego Jerzy Owsiak oraz jemu podobni powinni się wreszcie nauczyć...
SK
Nasz
Dziennik, nr 181 (1374), 5 sierpnia 2002