ARTYKUŁY

OWSIAK CHCE DELEGALIZACJI "NASZEGO DZIENNIKA"  (5 sierpnia 2002)

 

Młody człowiek został raniony nożem podczas organizowanego przez Jerzego Owsiaka Przystanku Woodstock, a kilkunastu uczestników tej imprezy, odbywającej się ponoć pod hasłem: "Stop przemocy, stop narkotykom", zatrzymała policja pod zarzutem handlu bądź zażywania narkotyków. Sam Owsiak z kolei oskarżył naszą redakcję i Radio Maryja o szerzenie nienawiści i propagowanie faszyzmu. Zażądał zakazania działalności "Naszemu Dziennikowi". Równie niepokojąca myśl znalazła się w sobotniej "Rzeczpospolitej", w której Maciej Rybiński napisał: "(...) można by zmeliorować i odwodnić 'Nasz Dziennik', bo już zanadto pluszcze". Czyżby to był przypadek, że obaj niemalże w tym samym czasie formułują takie opinie o nas?
- Uważam, że zarówno Radio Maryja, jak i "Nasz Dziennik" propagują faszyzm. Ich działalność powinna być zakazana, dlatego nie zezwalam na obecność ich dziennikarzy na mojej imprezie - krzyczał w bardzo emocjonalnym wystąpieniu podczas konferencji prasowej Jerzy Owsiak. Organizatora Przystanku Woodstock, odbywającego się w Żarach już po raz ósmy, zbulwersowały bowiem publikacje na łamach "Naszego Dziennika", w których informowaliśmy o powszechnej niemal obecności na tej imprezie alkoholu i narkotyków. Pisaliśmy o przypadkach wyłudzania pieniędzy, o sprzedaży alkoholu nieletnim i o marazmie wyznaczonych przez organizatora służb porządkowych. A prawda - najwyraźniej niewygodna dla Owsiaka, jak mówi stare przysłowie - w oczy kole.

 

Piwo załatwione
Tymczasem po oficjalnym rozpoczęciu festiwalu w piątkowy wieczór pijanej i będącej pod wpływem narkotyków młodzieży w Żarach przybywało z minuty na minutę. Do namiotów, w których można było po promocyjnych cenach kupić piwo, jak również do sklepów w miasteczku tworzyły się wielometrowe kolejki. I nic dziwnego. Wszak sam Jerzy Owsiak, nieformalny guru tej młodzieży, otwierając koncert, wołał ze sceny: "O to piwo była prawdziwa, wielka walka. Na szczęście udało się i piwo jest!".
Jednak to nie tylko piwo było jedynym alkoholem, jaki pili uczestniczący w Przystanku Woodstock młodzi ludzie. Mimo wprowadzonego w miasteczku oficjalnego zakazu sprzedaży innych wyrobów alkoholowych poza piwem młodzież nie miała żadnego problemu z nabyciem taniego wina czy wódki. Nikt również nie stwarzał większych trudności przy wnoszeniu tego alkoholu na pole namiotowe. Dziennikarze "Naszego Dziennika" widzieli młodych ludzi raczących się winem w pobliżu wyznaczonego do pilnowania porządku "Pokojowego Patrolu", którego członkowie nie interweniowali, czekając spokojnie, by sprzątnąć puste butelki po winie.
- Tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie - nawoływał ze sceny wokalista zespołu Carrantuohill, który wcześniej rozpoczął swój koncert dźwiękami... socjalistycznej "Międzynarodówki".
Kilkanaście metrów dalej młody, może szesnastoletni, już mocno pijany chłopak wdrapał się kilka metrów nad ziemię na wysoki słup. Ot tak, dla zabawy. Tu również nikt z "Pokojowego Patrolu" nie interweniował. Podobnie zresztą jak na widok pijanych nastolatków czy bardzo młodych ludzi niosących zgrzewki z piwem nie interweniowała policja, a jej funkcjonariusze po prostu... zatrzymywali ruch drogowy, by właśnie ci młodzi ludzie, objuczeni alkoholem, mogli bez problemów dotrzeć do swoich namiotów. Widok grupy młodych ludzi urządzających sobie rajd ulicami miasteczka w kontenerze na śmieci wywoływał u obserwujących zabawy pijanej młodzieży salwy śmiechu. Kiedy kończyły się pieniądze na alkohol, młodzież próbowała zdobywać go w rozmaity sposób. Całe watahy nastolatków krążyły po mieście, zaczepiając przechodniów i próbując wyłudzić parę groszy pod rozmaitymi pretekstami, najczęściej tłumacząc, że potrzebują pieniędzy na "bułki". Na polu namiotowym kilkanaście metrów od części zajmowanej przez uczestników Przystanku Jezus w dużym sklepowym wózku położył się totalnie pijany młody mężczyzna trzymający w rękach kartkę: "zbieram na piwo". Na głowę założył "koronę cierniową" zrobioną właśnie z opróżnionych wcześniej puszek po piwie.

 

Ugodzony nożem
A alkoholu było w bród. Nikt nie przejmował się ograniczeniami w jego sprzedaży, nic więc dziwnego, że szybko doszło do tragedii. Podczas wieczornego piątkowego koncertu młody, zaledwie dwudziestoletni człowiek został ugodzony nożem. Rannego przewieziono do szpitala. Jak się dowiedzieliśmy, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, a policja prowadzi postępowanie mające na celu ustalenie sprawców.

 

Hasło sobie, rzeczywistość sobie
Równie dostępne jak alkohol były na placu namiotowym i pod sceną narkotyki. Mimo że cały festiwal odbywać się miał po hasłem: "Stop przemocy, stop narkotykom", wielu z uczestników Przystanku Woodstock poubierało się w koszulki z liściem marihuany czy z napisami: "Drugs. I like it" ("Narkotyki. Lubię je"). Również i w tym wypadku służby porządkowe nie interweniowały. Nieco skuteczniejsza była tym razem policja, która w samych Żarach zatrzymała pod zarzutem kradzieży bądź handlu narkotykami kilkanaście osób. A narkomanów i dilerów narkotyków nie brakowało. O skali zjawiska może świadczyć choćby fakt, że tylko na trasie dojazdowej do Przystanku Woodstock w Poznaniu funkcjonariusze policji zatrzymali... 16 osób, mieszkańców Włocławka w wieku od 17 do 23 lat, podejrzanych o posiadanie narkotyków. Jak powiedzieli zatrzymani, składając zeznania, "byli w drodze na Przystanek Woodstock i chcieli skorzystać z posiadanych środków odurzających".

Wojciech Wybranowski, Wojciech Olszak, Żary


Zasada "zamknięcia ust" komuś, kto ujawnia niewygodną prawdę, jest charakterystyczna dla dwóch światów: totalitarnego i kryminalnego. Co wspólnego z nimi mają "Rzeczpospolita" i Owsiak, których przewodnim hasłem jest tolerancja? A swoją drogą, wypowiedzi te najlepiej udowadniają, jak rozumie się w tym przypadku tolerancję...
I jeszcze jedno, otóż w systemie demokratycznym obowiązuje wolność słowa. Nie oznacza ona jednak swawoli wypowiedzi. W normalnym społeczeństwie nikt nie ma prawa publicznie oskarżać kogoś o kłamstwo bez przedstawienia dowodów. I tego Jerzy Owsiak oraz jemu podobni powinni się wreszcie nauczyć...


SK

Nasz Dziennik, nr 181 (1374), 5 sierpnia 2002

<<< WSTECZ